Odkrywamy Austrię: Grüner See & Mariazell - Styria

Z moim ostatnim wyjazdem wiąże się pewna historia - może krótka, może banalna, ale zawsze jakaś :). Każda podróż, gdziekolwiek by się nie odbywała i do jakiegokolwiek celu by nie prowadziła, jest namalowana przez życie, przez zwyczajne, codzienne migawki. Tym razem ta migawka miała rozbudzić tamta szaloną dziewczynę, którą gdzieś zagubiłam. Nadszedł czas. Czas na zrobienie czegoś innego, niecodziennego. I można dodać - niepodobnego do dorosłej wersji mnie samej.

A oto przed Wami: Krótka historia równie krótkiego wypadu do Austrii :).
.....
.....

Otóż najlepszym plastrem na codzienność, która nas gęsto otacza, na przewidywalność każdego dnia jest zrobienie właśnie czegoś… nieprzewidywalnego, czegoś co pobudzi energię. Tak więc pewnego czwartkowego popołudnia, po ciężkim dniu w pracy i równie cięższym powrocie do domu, po widoku malujących się w niedalekiej przyszłości conajmniej dwóch godzin dążenia do otrzymania nieskalanego czystością domu, postanowiłam zabrać dzieciaki na nagły, niezaplanowany wyjazd. Cha! Myślałam, że się ucieszą. Nic podobnego: najstarsza stwierdziła, że ma inne plany, młodsza, że nie będzie chodzić i zwiedzać, a najmłodszy, że woli jechać do babci…

.....
.....
I wtedy wszystkimi porami mojej skóry przedarła się na wierzch najczystsza forma egoizmu - dawno już zresztą niewidziana ;). W ciągu dwudziestu minut spakowałam walizkę, usiadłam przed komórką i kupiłam winiety, zawołałam dzieciaki, rozdałam buziaki: raz, dwa, i trzy, zawołałam w zdziwioną przestrzeń Pa! Do zobaczenia w niedzielę! i… zamknęłam za sobą drzwi.
.....
.....
I w ten sposób, generalny porządek w otoczeniu i w mojej głowie zszedł na drugie miejsce. Oj może to za ładnie powiedziane - on został zepchnięty ze swojego tronu do czeluści niebytu ;), a ja sama uległam pokusie zrobienia czegoś, o czym już dawno temu zapomniałam. Postawiłam siebie na pierwszym miejscu i przywołałam tamtą niepokorną dziewczynę. Obie chciałyśmy ponownie odczuć ciarki przebiegające po powierzchni skóry. Jak dzikie koty. Jak za dawnych, dobrych lat. Kiedy wybiegało się z domu i wołało: Nie wiem o której wrócę! Albo kiedy zarywałaś ostatnią noc przed ważnym egzaminem, by zabalować tak, że sił zabrakło.
.....
.....

I co ja sobie tam zaplanowałam na tę wycieczkę :)? Ano nic. Siedziałam za kierownicą i przemierzałam kolejne kilometry, a głowa miałam tak pustą jak flakon po Dżinie, który wyfrunął w poszukiwaniu marzycieli. Nic, tylko echo słychać odbijające się od złotych ścianek: Halloooo! Dżinie!!!! Jestem przecież tuż obok, gdzieś ty sobie znowu poleciał? Wracaj, by spełnić moje pragnienia!

I Dżin wrócił i zabrał mnie w piękne miejsca w odległej krainie.

Za górami, za lasami… Witamy w Austrii ;).

.....
.....

Pojechałam odwiedzić moją siostrę, która mieszka tuż pod Wiedniem. Pozdrowienia z tego miejsca dla Izabeli i jej męża Raida :).

Jak to w skrócie wyglądało? A więc: krótki telefon do sister, że jadę. Następnie pięć godzin w samochodzie, i tuż po godzinie drugiej w nocy byłam na miejscu. Oczywiście mimo zmęczenia byłam tak szczęśliwa, że ekscytacja chwilą przeciągnęła się do godzin porannych spędzonych na rozmowach, śmiechach-hichach i totalnym chilloucie ;). Rozciągnęłam moje mięśnie w słodkim lenistwie, a głowę oczyszczoną od problemów dnia codziennego nakierowałam na celebrowanie chwil tylko sobie samej. Nie uwierzycie, a może uwierzycie, były to jedne z najfajniejszych i najbardziej relaksujących momentów w ostatnim czasie.

.....
.....
Z samego ranka - notabene po dwóch godzinach snu, a jednak wypoczęta jak nigdy - wyruszyłyśmy z siostrą na podbój alpejskich bezdroży. Czy może być piękniej? Plan, który zrodził się spontanicznie, objął swoimi mocnymi ramionami miejsca tak piękne, że zapierały dech w piersiach. Tak pokrótce wyglądała historia mojej podróży do Grüner See, czyli Zielonego Jeziora - miejsca magicznego i przepięknego. I tę magię przekazuję Wam - jak Dżin spełniający marzenia :).
.....
.....

Grüner See

.....

Grüner See, czyli Zielone Jezioro, jest położone około dwie godziny jazdy na południowy zachód od Wiednia. W turkusowej tafli wody odbijają się majestatyczne stoki gór Hochschwab. Najwyższy szczyt tych pięknych, szarych grzbietów, otrzymał dokładnie taką samą nazwę jak całe pasmo górskie, czyli Hochschwab. Ma wysokość 2277 m n.p.m i należy do grupy Północnych Alp Wapiennych.

.....
.....

Tereny tutaj są niesamowite. Rejon ten, być może nie jest wizytówką najbardziej znanych kurortów narciarskich, ale mało kto wie, że to właśnie tutaj narciarstwo alpejskie robiło swoje pierwsze małe kroczki. Niedaleko stąd znajduje się Semmering - jeden z najstarszych ośrodków w Austrii. I mimo, że dzisiaj na google maps nie wygląda tak imponująco jak Ischgl, Zillertall czy Arlberg, to 100 lat temu robił naprawdę duże wrażenie. To właśnie tutaj, w 1931 roku, odbyła się Olimpiada Robotników, która była większym - zarówno pod względem uczestników jak i widzów - wydarzeniem niż Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Nowym Jorku dokładnie rok później. Olimpiada Robotników, zarówno ta zimowa jak i letnia, to nie było takie byle co - w igrzyskach brało udział około 20 krajów europejskich, w tym również i Polska ze swoim przedstawicielem - Polskim Związkiem Robotniczym, oraz Wolne Miasto Gdańsk :). Prawda, że teraz robi to wrażenie ;)?

.....
.....

Pobliskie tereny są pełne miejscowości uzdrowiskowych zarówno tych bardziej jak i mniej znanych. Ale co tu się dziwić? Głęboka, aksamitna zieleń otaczających nas górskich łąk. Surowe, czyste powietrze. Potoki z krystaliczną wodą. Austriacy dbają o swoje dobro narodowe jakim jest przyroda i może najwyższy czas wziąć przykład z naszych południowych sąsiadów. Rzut beretem stąd znajduje się kurort cesarzowej Sissi, do którego przyjeżdżała zregenerować siły i pewnie również po to, by nabrać dystansu do otaczającego ją majestatu ;). Pałacyk, w którym mieszkała jest położony około godziny jazdy od Grüner See, ale o tym w następnej odsłonie austriackich podróży. Nie możemy przecież od razu zdradzać wszystkiego :).

.....
.....
.....

Górzyste krajobrazy tych terenów są jak żywcem wycięte z kadru jakiegoś filmu przyrodniczego bądź mediów społecznościowych. Ba! Co tu dużo mówić - Grüner See jest zjawiskowe i nie od parady uznaje się go za jedno z najbardziej instagramowych miejsc w Austrii ;).

.....
.....

Grüner See jest jeziorem zasilanym krystalicznie czystą wodą z topniejących śniegów pobliskich gór. Każdego roku ma tu miejsce niezwykłe zjawisko przyrodnicze. Wiosenna odwilż spływa z okolicznych gór strumieniami chłodnej, a można wręcz powiedzieć - lodowatej wody zasilając w ten sposób płytką nieckę umiejscowioną tuż u podnóża gór. Woda zalewa dosłownie wszystko: trawę, która zdążyła już się zazielenić, kwiaty, które zaczęły już tworzyć kolorowe kobierce, krzewy zakwitające świeżymi listkami, a nawet drzewa, ławki czy ścieżki spacerowe! I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że lodowata i krystalicznie czysta dosłownie konserwuje cały ten podwodny świat. Dzięki temu zalana roślinność zachowuje swieżość, głębokie kolory, a w zasadzie dopiero teraz zaczyna żyć :)!

.....
.....

Szmaragdowy kolor jezioro zawdzięcza właśnie tej świeżej, wiosennej roślinności. Kolor wody jest naprawdę niesamowity, a widok jeziora zapiera dech w piersiach. Nie od parady Zielone Jezioro nazywają austriackimi Karaibami ;).

.....
.....

Do 2016 roku w jeziorze można było nurkować. To była olbrzymia gratka dla środowiska nurkowego: pływanie w krystalicznie czystej wodzie i co więcej - akwenie mieniącym się wszystkimi odcieniami zieleni. Krystaliczne wody zasilające jezioro sprawiają, że jego przejrzystość sięga nawet do 50 metrów! Nurkowanie w zielonym Jeziorze musiało być naprawdę wyjątkowym przeżyciem. Z jednej strony ogromna szkoda, a z drugiej cieszymy się wzrastającą świadomością ekologiczną i ochroną tak pięknych miejsc.

.....
.....
.....

Maksymalna głębokość jeziora w okresie wiosennym to około 12 metrów. Podczas letnich, gorących dni, woda zaczyna odparowywać i stopniowo, dzień po dniu, stan wody maleje. Najmniejszą głębokość jezioro odnotowuje w miesiącach zimowych - nawet do 1 metra głębokości! Starsi mieszkańcy Styrii pamiętają czasy, kiedy wody w jeziorze było znacznie więcej niż obecnie. Siadają na ławeczce na skraju jeziora i wspominają czasy, kiedy to ławeczka w majowe dni była całkowicie zalana przez wodę. Teraz, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, brzeg jeziora oddala się zatrważająco od starych granic. Może właśnie ten czas jest jedyną szansą na zobaczenie tego wyjątkowego cudu natury….

W 2006 roku góry Hoschwab oraz jezioro Grüner See zostały objęte prawną ochroną przyrody.

.....
.....

Okolice Grüner See są również świetnym miejscem na piesze wycieczki. Sporo tutaj szlaków turystycznych, a trasy są bardzo przyjemne. Własne ścieżki znajdą tu zarówno osoby wysportowane jak i zupełnie nieprzygotowane do górskich wędrówek. Te ostatnie mogą zażywać ciepłych promieni słońca wybierając niewymagające tężyzny fizycznej przyjemne spacery dookoła jeziora. Trasy mają nieduże różnice poziomów i są naprawdę łatwe. Można się wybrać z małymi dziećmi, zabrać koc i - pozostając otoczony naturą - zjeść przyjemnie drugie śniadanie. To będzie najlepszy piknik na świecie - bo z widokiem jak milion dolarów! 

A kto ma ochotę na trochę ostrzejszą formę wędrówki, to napewno nie będzie zawiedziony. Jesteśmy w końcu w Alpach ;).

.....
.....

Kilkudniowe wyjazdy do Austrii mogą być świetną formą aktywnego spędzenia czasu - pięknych miejsc jest tutaj pod dostatkiem. Nie zostawiajmy więc wypraw w Alpy tylko i wyłącznie jako dedykowanych miesiącom zimowym. Oczywiście jest wtedy przepięknie - świat jest przykryty białym puchem i wygląda jak zaczarowany. Jak sami jednak widzicie, lato czy jesień w Austrii może stać się bardzo fajnym pomysłem na weekendową eskapadę. Górskie łąki, pięknie zarysowane na niebie majestatyczne szczyty i… generalnie sielanka rodem z kadru reklamy Milki ;) - to jest to!

.....
.....

Mariazell

.....

Wracając z wycieczki dosłownie w ostatniej chwili wrzuciłyśmy do naszego planu wyprawę do Mariazell. Z Gruner See to była niecała godzina jazdy samochodem, trochę co prawda nie po drodze, ale co tam :), jak to się mówi Raz się żyje! Jeżeli wybierzecie się kiedyś do tego małego miasteczka, pamiętajcie, że droga jest tak pokręcona jak chiński termos ;) - jedzie się ciągle serpentynami i oczywiście ciągle pod górę - Mariazell leży bowiem na wysokości 868 m. n.p.m. pośród malowniczych Alp styryjskich.

.....
.....
Mariazell to sanktuarium Maryjne, które znane jest nie tylko w całej Austrii, ale i Europie. Pielgrzymi ściągają tutaj tłumnie jak do naszej Częstochowy ;). Bazylika słynie z lipowej figurki Matki Bożej trzymającej w ramionach dzieciątko. Podobno pochodzi ona z XII wieku, a być może jest nawet starsza… Niemniej jednak to właśnie w 1157 roku - jak głosi legenda - mnich uciekający przed zbójcami został uratowany dzięki żarliwej modlitwie do Maryi. Odłam skalny, który tarasował drogę ucieczki, rozłupał się nagle i ukazał szczelinę, dzięki której zakonnik mógł ukryć się przed zbójcami.
.....
.....
Miejsce cudu zostało otoczone przez mnicha i pobliską ludność opieką, a lipowa figurka Maryi została postawiona w szczelinie skalnej. Widok Maryi w wąskim skalnym otworze przypominał celę, stąd miejsce to zostało nazwane Celą Maryi - Mariazell.
.....
.....
Drewniana figurka Matki Bożej jest otoczona wielką czcią - to Magna Mater Austriae, czyli Wielka Matka Austrii. W Mariazell odbywają się największe uroczystości kościelne Austrii, tłumne pielgrzymki, ale i zwykłe niedzielne nabożeństwa. Tutejszą Bazylikę Najświętszej Marii Panny odwiedził w 1983 roku papież Jan Paweł II, a w 2007 roku - Benedykt XVI.

Bazylika w Mariazell jest odwiedzana co roku przez około jeden milion pielgrzymów.
.....
.....

Miasteczko, którego centrum jest umiejscowione dokładnie u podnóża bazyliki, może być fajnym zwieńczeniem dnia pełnego wrażeń. Sporo tutaj kawiarni, restauracji, przydrożnych budek z pamiątkami. 

.....
.....
Oczywiście my również zaopatrzyłyśmy się w suweniry - magnesik na lodówkę i świecę wigilijną, która w Boże Narodzenie będzie symbolem podróży i podróżników. 

Bo czyż nie jest tak, że każda podróż wynika z potrzeby duchowej przemiany, z poszukiwania sensu życia, celu i własnej drogi? 
.....
.....
.....

By accepting you will be accessing a service provided by a third-party external to https://www.followmyflow.com.pl/