Skiturowe Beskidy


Długi spacer, żeby to wszystko jeszcze raz przemyśleć. Przy okazji zobaczyłam zupełnie inne oblicze zimy - błyszczący, pachnący świeżością świat. Słońce wyparło tę męczącą, wszechobecną dotąd wilgoć. Biel również była dziś inna, jakby odbita alabastrem i złotem. 

Hanna Kowalewska

Po raz pierwszy i z całą dozą podekscytowania wybrałam się na skitury w pobliskie Beskidy. Czego doświadczyłam, czy dałam radę i czy było warto? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi: musicie tego spróbować! Ale zacznijmy od początku…

.....

.....

Myśl o spróbowaniu skiturowego spaceru tłukła się po mojej głowie od zeszłego sezonu. Ale tak naprawdę widziałam już wcześniej jak moi znajomi próbowali, a potem wpadali na całego w skiturową pasję. Do tego stopnia, że zaczęli rezygnować z karnetów na tradycyjne wyciągi i nieraz nawet pięciodniowe wyjazdy na narty w Alpy, czy Dolomity spędzali wdrapując się pod górkę na nartach. Wtedy mnie to dziwiło, ale z czasem zastanowiło. Coś musi być w tym typie białego szaleństwa, że ludzie TO robią, ba!, że do TEGO wracają i jeszcze są przy tym szczęśliwi. W minionym roku zaczęłam więc dopytywać "czym to się je", jaka jest skala trudności i ile zajmuje takie wyjście do góry. Zebrałam co nieco pozytywnych informacji, na tyle, żeby nie bać się dać nura w kolejną przygodę. Ten sezon nie pozostawił mi wyboru i stwierdziłam, że albo teraz albo nigdy. I oto jestem na skiturach :).

.....

.....

Od czego zacząć?

.....

Pierwsze pytanie jakie ja miałam w swojej głowie, i pewnie Ty też je masz, brzmi: czy dam radę kondycyjnie? Nie ukrywam, że wydawało mi się, że skitury to trochę sport dla siłaczy z niewiarygodną kondycją. Tymczasem po twardej analizie dostępnych danych na własny temat :) doszłam do wniosku, że jestem dla siebie zbyt krytyczna. Brzmi znajomo? Hahaha. No właśnie. To się w psychologii nazywa ślepy zaułek i polecam Ci jak najszybciej z niego wyjść. Bardzo często z powodu własnych ograniczeń w naszych głowach nie próbujemy nowych rzeczy albo wycofujemy się przed startem. Tymczasem ja podsumowałam swoją aktywność: rurka, spacery, jazda konna oraz joga i doszłam do wniosku, że dam radę. Najwyżej zwyczajnie dojdę do połowy góry i też będzie ok. Także moja rada na początek jest taka: zacznij od regularnego uprawiania sportu w ciągu roku, a potem zwyczajnie wrzuć na luz. Ponieważ skitury okazały się być sportem dla każdego :).

.....

.....

Pozytywne nastawienie, co wiadomo od dawna, jest podstawowym elementem każdego, nawet bardzo małego i prywatnego sukcesiku :). Skoro więc mindset miałam już na prawidłowym torze, to przyszła pora na wybranie odpowiedniego sprzętu. Oczywiście wszystko i zawsze dostępne jest w internecie. Do uprawiania skiturów potrzebny jest dedykowany zestaw: buty, wiązania, narty, foki i kije. W sumie wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Ale nie czarujmy się. Nie ma sensu wydawać takiej kasy na nowy sprzęt jeśli - po pierwsze: szłam na skitury po raz pierwszy, a po drugie: nie wiedziałam czy mi się spodoba i jak będzie. W takich momentach dziękuję losowi za wypożyczalnie sprzętu narciarskiego. I uwaga! Koszt wypożyczenia zestawu na cały dzień wynosi 100 złotych. Według mnie całkiem rozsądnie. Dlatego skorzystaliśmy z tej opcji i cały sprzęt wypożyczyliśmy w jednej z wypożyczalni w Szczyrku. Ponieważ teraz trwa moda na skitury, podobna do tej na morsowanie, na wszelki wypadek zarezerwowaliśmy sprzęt dla nas dzień wcześniej - tak, tak, poszłam na skitury razem z mężem, a to był nasz pierwszy raz :).

.....

.....

Drugie pytanie jakie przychodziło mi na myśl to: jak się to cholerstwo obsługuje? Wiecie jak jest! My kobiety musimy dokładnie wiedzieć jak coś działa, zanim zaczniemy tego używać. Faceci za to nawet jeśli nie wiedzą, będą udawać, że jest inaczej. Co więcej, nawet wygłoszą spontaniczny wykład jak to działa. Życie :). Na szczęście nam wszystko i ze szczegółami wyjaśnił pan pracujący w wypożyczalni. Najpierw dopasował nam buty - tu wybieracie dokładnie ten sam numer buta, jaki nosicie na co dzień. Potem wybrał dla nas narty - te powinny być około 20 centymetrów niższe od nas. Czyli bardzo podobnie do nart slalomowych - nie za długie. Skiturowe narty są lekko taliowane i nie są zbyt ciężkie, bo nie mogą być. Pamiętajcie, że trzeba je "wciagnąć" pod górę :). Kije teleskopowe mają tę zaletę, że pasują do każdej sylwetki :). Przy wyjściu nieco je wydłużamy, by stanowiły dobre podparcie i punkt odbicia. Przy zjeździe skracamy do długości kijów narciarskich. Prościzna. No i na koniec sprawa kluczowa - foki. Foki to taśmy, które nakleja się na narty, aby można było uniknąć ześlizgu i dzięki temu maszerować pod górę. W naklejaniu ich, ani w zdejmowaniu nie ma nic trudnego. Niemniej na pierwszy raz odebraliśmy narty gotowe z naklejonymi fokami. Jeszcze tylko krótkie szkolenie na temat wiązań: kiedy w pozycji walk, a kiedy w pozycji ski. To samo o butach. I możemy ruszać. Więcej przeczytasz w poście Skitury - krótki poradnik jak zacząć.

.....

.....

Gdzie iść na skitury?

.....

Na pierwszy raz wybraliśmy trasę na Małe Skrzyczne w Beskidach, od strony Szczyrku. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że mamy blisko :). Hahaha, troche prozaiczny powód? Po drugie dlatego, że trasa jest przygotowana zarówno do wejścia - od samego dołu, jak i do zjazdu (czyli wyratrakowana). Po trzecie dlatego, że wiele osób ją poleca, jako fajną, urokliwą i piękną. A po czwarte, po drodze - na Hali Skrzyczeńskiej - jest fajne, nowe schronisko i można przy nim na chwilkę odsapnąć, a przy okazji napić się włoskiego bombardino i poczuć klimat Apres Ski, pomimo ograniczeń i zakazów :). 

.....

.....

Parking pod dolną stacją kolejki był pełen. Ktoś albo już schodził, a raczej zjeżdżał z porannych skiturów, albo właśnie się na nie wybierał. Generalnie, ruch jak w zimowym ulu. I gdyby nie komunikaty o takim, czy innym smutnym rozporządzeniu, można by było zapomnieć o absurdalnej narciarskiej rzeczywistości :). Najważniejsze, że pogłoski o nagłej popularyzacji skiturów okazały się prawdziwe :). Kobiety, mężczyźni i dzieci na skitury! Tak oto mamy nowe, pozytywne hasło tej zimy! Na trasie było kolorowo, ruchliwie, a najlepsze, że zdecydowana większość ludzi szła właśnie do góry, pewnie wielu z nich pierwszy raz, tak jak my :). Przyznam, że widok niestandardowy jak na stok narciarski. Ale też niezwykle dla mnie budujący i motywujący. Nareszcie wychodzimy z domu, i to dosłownie :).

.....

.....

Przed pójściem na skitury warto oglądnąć instruktaż na YouTube albo, jeśli macie taką możliwość, wziąć instruktora. My nauczyliśmy się co nieco od instruktora z YouTube :) i to nam na ten moment wystarczyło. Podczas marszu należy pamiętać o przesuwaniu nart po śniegu, nie podnosimy stóp jak podczas chodzenia. Ważne jest, aby daleko przed siebie wbijać kije, podobnie jak w technice nart biegowych. No i do przodu, a raczej do góry :). Na Małe Skrzyczne wychodziłam pierwszy raz w życiu na skiturach. Co mnie zaskoczyło na trasie, oprócz ilości innych skiturowców?! Jest kilka rzeczy: idzie się bokiem po trasie narciarskiej, środek zostawiając dla zjeżdżających, więc czasami wrażenie jest takie, jakby szło się bardzo stromo pod górę. Narty jednak nie zjeżdżają przy podejściu, ani nie cofają się nawet o centymetr. Jeśli to jest jedna z obaw, jakie masz przed spróbowanie skiturów, to spokojnie. Jeśli postanowisz stanąć w miejscu na nachyleniu 45 stopni, to będziesz stać i nie zjedziesz w tył. Swoją drogą to całkiem fajne uczucie :).

.....

.....

Na początku mamy lekko stromy kawałek, potem naprawdę stromy, a potem znowu jest łagodniej, choć wciąż pod górę. Uff, w tym właśnie momencie dochodzi się do nowiutkiego jak spod igły schroniska na Hali Skrzyczeńskiej. I to jest idealna sytuacja, zwłaszcza dla totalnych amatorów, jak my :) - mamy chwilę na relaks, bo to jeszcze nie koniec skiturowej wycieczki. Trasa z dolnej stacji do schroniska ma 2 kilometry, których przejście zajęło nam - UWAGA! - 1 godzinę. Dla mnie to był szok, że poszło tak szybko i mam jeszcze siły, by samodzielnie wejść do środka i zamówić sobie bombardino, hahaha. Wrażenie było takie, jakby podczas marszu pod górę trasa dosłownie uciekała mi spod nóg.

.....

.....

Kiedy już zrobiliśmy krótką przerwę na bombardino, a muzyka z głośników i wesoły gwar przypomniały mi o tym, co najbardziej kocham w nartach - o ATMOSFERZE! - przyszedł czas na ostatni fragment trasy z Hali Skrzyczeńskiej na Małe Skrzyczne. Ten odcinek to kolejny kilometr z małym hakiem. Idzie się szeroką trasą o średnim nachyleniu. W zasadzie od wyjścia spod schroniska widać dokładnie szczyt, więc cel wydaje się na wyciągnięcie ręki. To podejście było też największym wyzwaniem. Czułam już trochę w nogach wysiłek i zmęczenie, ale robiąc dłuższe przerwy na kilka dodatkowych oddechów :), po kolejnej pół godzinie dotarłam na szczyt. Wtedy właśnie poczułam absolutne szczęście, euforię i smak zwycięstwa. Czułam się, wypisz wymaluj, dokładnie jak Rocky Balboa po wbiegnięciu na te wysokie schody bez zadyszki :). Pamiętacie?

.....

.....

Wcześniej, zanim spróbowałam skitouringu, myślałam, że to jest nadludzki wysiłek, a na taką górę wchodzi się pół dnia. Tymczasem, teraz mogę sobie z łatwością wyobrazić, że da się wyskoczyć na skiturową wycieczkę w przerwie na lunch :). Oczywiście trochę koloryzuję, ale to pewnie te endorfiny, że mam w sobie trochę z tego "nadczłowieka" :). Czyli podsumowując, skitury naprawdę może uprawiać każdy, kto chciałby spróbować. Nie ma ograniczeń, oprócz własnej głowy i jej pokręconych zakamarków. A mówiła Martyna, że niemożliwe nie istnieje? No i nie istnieje :).

.....

.....

Po tym obszernym opisie samego wyjścia, pewnie nasuwa się Wam kolejne pytanie. No jasne, że tak! Jak należy się ubrać na skitury, żeby było i ciepło, ale nie za gorąco, i wygodnie, ale nie za cienko, jednym słowem - optymalnie? Ja jeszcze lubię, żeby było ładnie. Modnie i praktycznie - pół na pół :). Wydaje się to niełatwym zadaniem skoro idzie się intensywnie pod górę, czasem poza trasą, czasem w głębokim śniegu, a czasem podczas opadu. Na skiturach mamy rzeczywiście bardzo wiele zmiennych. Śmiem twierdzić, że dużo więcej niż na nartach zjazdowych. Wychodzimy z dołu, podczas podejścia jest nam bardzo ciepło, ale im bliżej szczytu tym pogoda może być dla nas bardziej surowa. Pojawia się wiatr, temperatura spada. No i po wejściu trzeba jeszcze zjechać na dół, a to z kolei inne wyzwanie. Musimy mieć ochronę głowy i ubranie odporne na przewiewanie.

.....

.....

W co się ubrać, czyli moda i skitury?

.....

Ja przygotowałam taki zestaw, który okazał się wielofunkcyjny, a przy tym odporny na warunki atmosferyczne, no i ładny - wspominałam, że to ważny element :). Podkreślam, bo to bardzo ważne :), że niemal ten sam zestaw przetestowałam wcześniej na argentyńskich bezdrożach Patagonii, łącznie z lodowcem Perito Moreno, trekkingiem pod Torres del Paine i Cerro Torre i wizytą w Ushuaia - najbardziej na południe wysuniętym mieście na świecie (o czym możecie przeczytać w naszych postach - zostawiam Ci linki więc śmiało klikaj). 

.....

.....

Oto cała tajemnica:

grzejąca bielizna narciarska - koniecznie

spodnie trekkingowe - must have

kurtka puchowo-softshellowa - bez dwóch zdań

kurtka wiatro i wodoodporna jako warstwa wierzchnia - bez tego nie wychodzimy

sportowa, cienka czapka i kask narciarski przypięty do plecaka

trzy pary rękawiczek: cieńkie na wejście, softshellowe na zmianę, jakby było zimniej i narciarskie na zjazd

last but not least - lekki i niezbyt duży plecak sportowy, gdzie zmieściłam wszystkie wymienione rzeczy na zmianę, mały prowiant i termiczny kubek z herbatą.

.....

.....

Zjazd

.....

Po wejściu na górę, wypinamy narty i ściągamy z nich foki. Robi się to bardzo łatwo - coś jakby odklejenie plastra, więc bez obaw. Foki naklejamy na specjalne podkłady, zwijamy i wrzucamy do plecaka. Przepinamy wiązania w nartach na funkcję ski, to samo robimy z butami, zakładamy kaski i skracamy kijki. Teraz pozostaje już tylko jedno do zrobienia - ZJAZD. Na pewno teraz masz to samo pytanie, co ja wcześniej: jak się zjeżdża na nartach skiturowych? Czy to jest takie straszne? Otóż, to jest bardzo podobne do zwykłego zjeżdżania. Chociaż też nie wiedziałam jak to będzie, to finalnie okazało się łatwe, niemal standardowe. Zjechałam szybko na dół bezproblemowo. Przyznaję jednak, że dla mnie, i tu sama siebie zaskoczę :), największą frajdą ze skiturów jest wychodzenie pod górę. Zjeżdżanie to po prostu zjeżdżanie :). Dodam, że moje narty były taliowane, więc skręcało mi się bez zarzutu i poradziłam sobie nawet na nieprzygotowanej trasie. Dlaczego nieprzygotowanej? Banalna sprawa :). Mój mąż zwyczajnie "wybrał" inną trasę podczas zjazdu, a jak wiadomo facet nie pyta o drogę, chyba, że GPS i to potajemnie :).

Ale to już temat na zupełnie inny artykuł… :).

.....

.....

.....

.....

Postaw mi kawę na buycoffee.to

By accepting you will be accessing a service provided by a third-party external to https://www.followmyflow.com.pl/