Wyróżnione 

Święta Dolina Inków - Peru w 12 dni

Święta Dolina Inków w Peru ukazuje w pigułce rozmach i potęgę wielkiego Imperium Inków w czasach od XIV do XVI wieku. Współczesna nauka potwierdza, że Inkowie stworzyli rozległe i rozwinięte imperium. Włóż między bajki kronikarskie zapisy konkwistadorów o dzikich barbarzyńcach żyjących w dżungli z dala od prawdziwej kultury i prawdziwej religii. A kiedy przeczytasz ten artykuł - odbędziesz podróż do serca inkaskiej kultury, i wtedy zadasz sobie to pytanie jeszcze raz: kto w takim razie powinien dostać w tej historii rolę dzikiego barbarzyńcy? Czyżby hiszpańscy chrześcijańscy najeźdźcy? Pytanie retoryczne...
.....
.....
Inkowie oddawali cześć żywiołom natury i siłom kosmosu. Mieli zdefiniowane prawa i kodeksy postępowania. Znali doskonale astronomię, matematykę i obróbkę minerałów. Ich architektura zwala z nóg, do dziś stawiając wielki znak zapytania: jak to było możliwe? Rolnictwo efektywne i na wysokim poziomie zapewniało wyżywienie wszystkim mieszkańcom. Inkowie rozwinęli do perfekcji metody komunikacji, co więcej znaleźli sposób na zdobywanie zaśnieżonych andyjski sześciotysięczników bez użycia raków, puchowych śpiworów i górskich butów. Inkascy rzemieślnicy wytwarzali niezwykle ciepłe i piękne tkaniny oraz złote i srebrne ozdoby oraz rozwinęli doskonały sposób mumifikacji ciał. To prawda, że nie znali koła, ale za to, co moim zdaniem jest najważniejsze, nie stosowali niewolnictwa!
.....
.....

Po wyjściu z naszego hotelu w Cuzco, najpierw udałyśmy się busem na wysokość około 3500 m. n.p.m., gdzie miałyśmy zwiedzić manufakturę wyrobów indiańskich, opartych na tradycyjnych wzorach i kolorach, a także materiałach. Małe fabryczki i sklepy są prowadzone wyłącznie przez kobiety, natomiast mężczyźni wykonują głównie pracę na roli i zajmują się zwierzętami: alpakami i lamami. Alpaki to zwierzęta, które dostarczają peruwiańskim Indianom, oprócz mięsa i skór, także miękką, bardzo dobrej jakości wełnę - jest ona porównywalna do słynnej wełny z australijskich owiec merino.
Indianki prowadzące odwiedzaną przez nas fabryczkę pokazały nam metody pozyskiwania i farbowania wełny, wyrobu biżuterii i wyjaśniły nam symbolikę kolorów i wzorów, używanych w swoich wyrobach. Takich jak kolory i kształty symbolizujące żywioły Ziemi. Oczywiście one same ubrane były w tradycyjne andyjskie stroje - lokalną wersję kolorowych, bufiastych spódnic i w kapelusze. Ale jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat andyjskiej mody, koniecznie kliknij w link do artykułu o Jeziorze Titicaca

.....
.....

Chinchero

.....
Surowy klimat gór, urodzajna ziemia i życiodajna rzeka Urubamba stały się centrum inkaskiego Imperium. Ollantayatombo, Chinchero, Pisac to tylko niektóre z licznych miejsc, które zachowały się do dzisiaj w Świętej Dolinie Inków, dając nam zaledwie wyobrażenie o ich pierwotnym kształcie i przeznaczeniu. Ach, jakże chciałabym, by ktoś nakręcił piękną hollywoodzką superprodukcję, która pozwoliłaby choćby dzięki komputerowym efektom specjalnym odbudować ruiny tych miejsc, a nam - widzom i podróżnikom, zobaczyć te wszystkie cuda w swoim pierwotnym kształcie na własne oczy.
.....
.....

Moja wyobraźnia podczas podróży do tajemniczych i energetycznych miejsc zawsze pracuje jak nakręcona. Wyobrażam sobie jak wyglądały wszystkie te budowle, po których dziś zostały ruiny. Odtwarzam w myśli Inków niosących plony z pola, dbających o lamy i alpaki, idących na targ, bawiących się z dziećmi. Widzę wielkiego króla Inków jak udaje się do Świątyni Słońca w Ollantayatombo, by oddać cześć Bogu Słońce, a na lato przeprowadza się z dworem do górskiej siedziby Machu Picchu. Widzę to wyraźnie, a Ty?

.....
.....
Chinchero, jak i całą Świętą Dolinę Inków, postanowiłyśmy zwiedzić z asystą profesjonalnego przewodnika, którego zarezerwowałyśmy sobie wcześniej przez internet. Był to młody chłopak, bardzo dobrze wykształcony, potomek Inków i dzięki temu mogłyśmy, oprócz konwersacji po angielsku, posłuchać jak brzmi język keczua :). Zwiedzanie z lokalnym przewodnikiem miało też tę zaletę, że poznałyśmy kilka cennych tajemnic, jak na przykład tę o cudownych właściwościach jednej z andyjskich roślin, którą Inkowie wykorzystywali do mycia włosów. Czy wiecie, że to między innymi z tego powodu, wśród Inków oraz Indian Keczua nie było i nie ma łysych mężczyzn? Ciekawe jest też to, że andyjscy Indianie nie mają zarostu twarzy, brody ani wąsów - te zwyczajnie im nie rosną :). No ale my tu gadu gadu o urodzie, a czas leci :).
.....
.....

Prowincja Chinchero, podobnie jak cały obszar Andów, słynie z doskonałej jakości wyrobów tkackich. Dlatego bez względu na to, gdzie byłyśmy, spotykałyśmy wszędzie Indianki sprzedające owoce swojej pracy: koce, kapy, szale, czapki, swetry, rękawiczki, ogrzewacze, torby i plecaki. Wszystko, czego dusza zapragnie. I jeśli lubisz, oprócz intensywnych kolorów, także miękkość wełnianych ubrań - uff przypomniały mi się te gryzące w skórę zakopiańskie swetry :) - to właśnie szalik lub kocyk z wełny alpaki będzie idealną pamiątką z podróży do Peru.

.....
.....
Nic dziwnego, że kiedy wkraczamy na ogromny dziedziniec na środku dawnego miasta Inków - Chinchero - pierwszym, co rzuca nam się w oczy są andyjskie Indianki i ich wyroby, które leżą porozkładane na ziemi. Te kolorowe skarby - ręcznie robione szale, koce i torby - rozświetlają i ubarwiają otaczający nas krajobraz. Na tle górskich skał i biało-beżowych murów Chinchero są jak uśmiech, puszczenie oka, oryginalny, ale i niezastąpiony dodatek.
.....
.....
W XV i XVI wieku w tym miejscu znajdowało się jedno z wielu dumnych miast Imperium Inków. Dookoła wielkiego dziedzińca, czy też rynku, stały niegdyś świątynie, budynki państwowe i pałace. Wszystkie budowle stawiano na kamiennych podmurówkach. Precyzyjnie ułożone kamienie tworzyły mocny fundament dla ścian i sklepień. Architektonicznie miasto wygląda jak odrysowane od linijki. Proporcje dawnego inkaskiego miasta, ułożenie odsłaniające piękny widok na góry, rozmiary budynków i placu - wszystko to razem jest wręcz perfekcyjne.
.....
.....
Ta perfekcja i piękno zadziwiają jeszcze bardziej, kiedy przechodzimy przez rynek a naszym oczom ukazują się tarasy uprawne, skierowane na dolinę i okoliczne zbocza Andów. Tarasy są rozległe, prostokątne, jeden wyrasta nad drugim tworząc ogromne schody, które wpasowują się idealnie w kształt górskich szczytów. W czasach Inków uprawiano na nich kukurydzę i ziemniaki, a także słynne złoto Inków, czyli zboże quinoa. Ilość pożywienia, jaką mogły wydać tarasy, była obliczona w taki sposób, aby wyżywić mieszkańców i uczynić miasto całkowicie samowystarczalnym. Czy te wszystkie osiągnięcia, sztuka, precyzyjna architektura, przemyślany system rolniczy mogą się komukolwiek kojarzyć z czymś prymitywnym i dzikim, bezmyślnym i marnym? Myślę, że gdyby Inkowie byli mniej ufni, a ich armia miała broń palną, nigdy nie zostaliby zdominowani przez okrutnych konkwistadorów.
.....
.....

Podobno, kiedy Hiszpanie przybyli do Chinchero znaleźli w inkaskich budynkach wyłącznie złote ściany oraz posągi bóstw wykonane z tego cennego kruszcu. Warto zapamiętać, że Inkowie nie postrzegali złota jako monety, karty przetargowej w handlu czy rzeczy do posiadania. A zwłaszcza nie cenili go wyżej od ludzkiego życia. Dla Inków złoto było symbolem najwyższego bóstwa, jakie czcili - Boga Słońce. Aż tyle i tylko tyle.

Tym większy szok przeżyli, kiedy Hiszpanie splądrowali ich święte miejsca, posągi wywieźli do Hiszpanii, inkaskie budynki obrócili w proch, a na ich podmurówkach postawili swoje pałace i kościół - to te bielone części budowli widoczne na zdjęciach. To, jaki los zgotowali lokalnej ludności jest jeszcze bardziej okrutne i drastyczne. Inków zaczęli bowiem siłą nawracać na katolicyzm i zmuszać do niewolniczej pracy w kopalniach złota. W efekcie doprowadzili wielką, wybitną cywilizację, na skraj katastrofy i zagłady.

.....
.....

Ollantaytambo 

.....

Z Chinchero ruszamy dalej. Nasz przewodnik zabiera nas przecież w dalszą podróż po Świętej Dolinie Inków. I chociaż wizyta w Chinchero zapierała dech w piersiach, to następny punkt naszej wyprawy zwalił nas po prostu z nóg. Ollantayatambo. Stanęłyśmy oko w oko z największą twierdzą obronną Inków leżącą u stóp Doliny Inków, tuż przy wielkich, wykutych w skale spichlerzach i w bezpośrednim sąsiedztwie wielkiej świątyni Boga Słońca, w której znajdują się otoczone największym kultem święte kamienie słoneczne.

.....
.....

Zacznijmy po kolei, ponieważ nie sposób ogarnąć tych wszystkich wspaniałości na jednym, nawet dłuższym oddechu :). Ollantayatambo to największa inkaska forteca, centrum Świętej Doliny Inków. I zarazem ostatnie miejsce oporu wobec hiszpańskiej inwazji. To właśnie tutaj, w 1536 roku przez wiele dni bronili się zaciekle powstańcy dowodzeni przez ostatniego inkaskiego króla Inka Manco. Kiedy wreszcie zostali pokonani, zakończył się okres wielkiego rozkwitu Imperium Inków, a zaczęły się regularny wyzysk i agresywna eksploatacja jego bogactw przez Hiszpanów.

.....
.....
Ollatayatombo to cud architektury obronnej. Forteca wkomponowana w zbocze zdaje się przejmować potęgę i nieruchomość góry, z którą jest nierozerwalnie złączona. Kamienne schody prowadzące na szczyt twierdzy wyglądają jakby miały się nie kończyć. I rzeczywiście po wdrapaniu się na górę ledwie mogłyśmy złapać oddech. No, pomijając ilość schodów, znajdujemy się przecież na wysokości 3000 m. n.p.m. - tu każdy wysiłek fizyczny jest odczuwalny w dwójnasób. Na taką sytuację najlepiej poradzi kilka łyków herbaty z koki i możemy cieszyć się zapierającym dech widokiem, jaki rozciąga się przed naszymi oczami od tej strony Świętej Doliny.
.....
.....
Dokładnie naprzeciwko znajduje się niemal identyczne wzgórze, a w jego zboczu wydrążono kilka olbrzymich budowli. To spichlerze na żywność: ziemniaki, kukurydzę, zboże i mięso. System wąskich, górskich ścieżek łączył fortecę i miasto w dolinie zapewniając stały dopływ żywności i uzupełnianie zapasów. Kiedyś spichlerze służyły Inkom jako naturalne zabezpieczenie na wypadek gorszych zbiorów, świąt czy wojen. Podczas inwazji Hiszpanów zgromadzone w nich zapasy pozwoliły Ince Manco bronić się skutecznie w fortecy przez bardzo długi czas. Obecnie stoją one puste, są jak śpiący świadkowie minionych wieków, lat świetności i wojennych dramatów. Ostatni świadkowie Imperium Inków.
.....
.....

Poniżej, u stóp twierdzy w Ollantayatambo, znajduje się słynna Świątynia Słońca, której budowa podobno nigdy nie została dokończona. Niemniej w miejscu głównego kultu stoi kilka olbrzymich monolitów - świętych kamieni. Precyzja ich wykonania oraz metoda przetransportowania na docelowe miejsce, a także sposób ustawienia w świątyni pozostają do dziś wielką, niewyjaśnioną zagadką nauki. W murach Ollantayatombo znajdziemy wkomponowane budynki obronne wykonane z poustawianych na siebie ogromnych granitowych bloków. Samo to już nas zadziwia. Dlatego olbrzymie monolity Boga Słońca są uważane za cud techniki i przyrody. Wyglądają jakby były cięte laserem, ale wiemy, że nawet laser dziś nie zdołałby wykonać takiej pracy. Zbyt ciężkie, by można je przenieść, zbyt gładkie, by można je tak dokładnie obrobić, zbyt powtarzalne, by wycięła je ludzka ręka. Kolejny cud i dowód na potęgę inkaskiej cywilizacji.

.....
.....

Wreszcie na samym dole, w dolinie pomiędzy dwoma wzgórzami, stoją budynki mieszkalne - te współczesne, ale przede wszystkim te z okresu XVI wieku. Widzimy, jak wówczas mieszkali Inkowie, możemy zobaczyć jak wyglądały ulice, po których biegały inkaskie dzieciaki. Stoją tu także zabudowania przyświątynne. To właśnie w tym miejscu, jak wyjaśnił nam nasz przewodnik, co roku wybierano najpiękniejsze i najzdrowsze dzieci do służby inkaskim bogom. Dla każdej rodziny był to niezwykły zaszczyt.

.....
.....
Raz na kilka lat z Ollatayatombo do Cusco, a potem dalej w najwyższe pasma Andów, wyruszała dziękczynna procesja, podczas której kilkoro wybranych dzieci poświęcano jako ofiary dla bogów. Choć dla nas brzmi to bardzo dramatycznie, to należy pamiętać, że w wierzeniach Inków dzieci składane w tej ofierze zyskiwały status bóstw, co zapewniało im wieczne życie w pobliżu samego Boga Słońca. Dlatego też ich ciała dokładnie balasmowano, by zachowały swój oryginalny wygląd. Jedną z najsłynniejszych i najstarszych inkaskich mumii jest słynna, licząca sobie już 500 lat, Juanita - dziewczynka zwana też Panią z Ampato. Juanita została odnaleziona w grobowcach w górach, dokładnie na ośmiotysieczniku Ampato, a obecnie można ją oglądać w dedykowanym muzeum w mieście Arequipa.
.....

Pisac

.....
.....

Pisac, Pisaq w języku keczua, to jedno z ważniejszych i najwyżej położonych miast na szlaku Świętej Doliny Inków. Dawna osada powstała w czasach Imperium Inków i leży na wysokości blisko 3500 m. n.p.m. Od Cusco Pisac dzieli odległość zaledwie 33 kilometrów. Zgodnie ze zwyczajem, Inkowie czcili żywioły Ziemi i Nieba, ale oddawali też cześć świętym zwierzętom. W drodze przez Świętą Dolinę można natrafić na skały mające kształt ważnych dla Inków zwierząt: lamy, żaby czy orła. Pisac jest, zgodnie z nazwą, poświęcone kuropatwie. Ma to symbolizować nie tylko imię, ale także kształt dawnego miasta. 

.....
.....

Spacerując po ruinach Pisac, dotarłyśmy do inkaskiego obserwatorium astronomicznego, najwyższego punktu osady, skąd możemy z łatwością obejrzeć całą okolicę. Z daleka widać wysokie szczyty Andów, w pobliżu rozciąga się żyzna dolina rzeki Urubamba. Tuż obok, pod naszymi stopami, rozkładają się, niczym inkaskie dywany, uprawne tarasy, tym razem ułożone w kształt półkoli, niczym brzuch i skrzydła kuropatwy. Za nimi na stromych zboczach widać wydrążone wąskie groty - to grobowce, używane w XV wieku przez tutejszych mieszkańców.

.....
.....

To miejsce, jak i cała Święta Dolina Inków, jest pełne tajemnic. Wydaje się być okiełznane, pogodzone ze współczesnością. Jednocześnie niepokorne i dumne duchy Inków krążą po tej ziemi, posiadając ją na wyłączne władanie. Czułam to na każdym kroku. Kiedy dotykałam rozgrzanych słońcem kamieni z dawnych inkaskich budowli w Chinchero, kiedy kłaniałam się romachowi Ollatoyatombo onieśmielona rozmachem, geniuszem i logiką tego miejsca. Czułam to także w Pisac, które położone na szczycie wzgórza łączy surowość ostrych skał z łagodną krągłością tarasów. Czułam tę tajemnicę i tę obecność głęboko, z pokorą i z szacunkiem. Mam nadzieję, że Ty też to odczuwasz, kiedy wędrujesz ze mną przez Świętą Dolinę Inków w Peru.

.....
.....

Śledź nadal naszego bloga, ponieważ to właśnie na jego łamach opowiadam o szczegółach naszej niezwykłej autorskiej wyprawy do Peru, którą zaplanowałam i zrealizowałam z moją przyjaciółką Anią. Tymczasem, jeśli ten artykuł Ci się spodobał, a duchy Inków ze Świętej Doliny zdołały Cię uwieść, nie wahaj się udostępniać go znajomym, by i oni mogli przeżyć tę przygodę razem z nami :).

.....
.....

By accepting you will be accessing a service provided by a third-party external to https://www.followmyflow.com.pl/